niedziela, 28 kwietnia 2013

like. love. hate. who cares?

Jak to zwykle ja. Zacznie, tysiąc innych rzeczy, zostawi na później. Niby miesiąc, a tyle wszystkiego pomiędzy.
Teraz już nie tylko wrześniowa Islandia & Jo, ale i czerwcowa Hiszpania & Sónar <3 ej serio, cieszę się jak dziecko, mimo tego że poległam w bitwie o bilety na Glasto. Maj zapowiada się równie imprezowo, ogólnie odżywam.
Całkowicie, totalnie, nawet jeśli wciąż mieszkam gdzie mieszkam i nie jest mi z tym dobrze. Zmiany, zmiany, wkrótce.
Czasem (często nawet!) łapię się na tym, że odliczam od jednej daty do drugiej. To takie typowe dla leniwych, zastanych w życiu ludzi!
Fakt, brakuje mi ruchu w jakim byłam robiąc masę rzeczy na raz w Krk, ale... staram się! Żeby nie dublować rolków, zakupione wrotki wciąż czekające na debiut. Wkrótce.
Mam plan do zrealizowania, ale im więcej o nim myślę i mówię tym nierealniejszy mi się wydaje, dlaczego tak?
I właśnie zdałam sobie sprawę, że znów wracam do moich nastoletnich analiz. WSZYSTKIEGO. tylko w opcji mniej hardcore. 
zobaczymy, zobaczymy.

Z słonecznie-dobrych rzeczy - wizyta Dagi i turystowanie, takie najprawdziwsze <3 W końcu porządny Portobello Market, nawet z moją ulubioną herbą, zezdjęciowałam, bo w sumie prezent.


 Bubbeology - spacjalność dla mnie <3


Jak już jeden market zaliczyłam, a trochę mi zeszło, conieconie? to zabrałam i na Brick Lane Market, magia <3


jak dla mnie jedna z dwóch miejsców do siedzenia, bo druga to park zaraz niedaleko.



 Jak tylko zobaczyłam, nie mogłam się oprzeć, pinacolada <3


Takich momentów mi tu brakowało najbardziej, wychodzenia, bycia. Kupowania i nieliczenia. Staram się.


by Daga, po jakimś milionie wcześniejszych w końcu coś mi się spodobało.


Połowa maja i Julowy przyjazd, zacieram łapki! W końcu ogarnę Wicked. Dobre te przyjazdy, przynajmniej czuję, że mieszkam z kimś.
No i jakoś tak więcej ludzi się zrobiło w London, to też dobrze.
A jako że uwielbiam zmiany tematów i pisanie o wszystkim i niczym - moje nowe cuda tu TU <3 

Powinnam też chyba zaznaczyć, że wszystkie zdjęcia robione Martowym aparatem, który obecnie jest bardziej mój niż jej, i muszę dodać, że Marta to najlepsze co mnie tu spotkało (translation for you babe! Marta es la mejor cosa que me pasó aquí.) serio.
jak już zostanę tym baristą i mi zmienią sklep to będę tęsknić za codziennie. fun fun.



Najbardziej niepozbierany wpis świata się jeszcze nie kończy, a to dlatego, że w ubiegły czwartek podążając ścieżkami z przeszłości (dosłownie, wakacyjna Old Street!) odkryłam SCIN Gallery i zakochałam się <3 Chcę tworzyć, znów. Ale nie tak od czasu do czasu, codziennie! Akurat trafiłam na wernisaż, wykład i inne takie, więc najlepiej, bardzo mi brakowało tego!
pics, pics.




 niesamowite, małe, ceramiczne płyteczki <3

prawie jak Dixon, ha <3







drewno i światło, to totalnie kojarzy mi się z Japonią

Jedno z pięter, interior design <3


W piątek & sobotę kabuki oraz hmmm... zabawa w ubieranie w V&A, też mi brakowało, zaniedbałam trochę moje miłości!

tyle, tyle, więcej na dziś nic, chyba że na fb, tam przynajmniej jestem często!
nutki łap i do następnego!


nutki, nastawiam się na 4ego! <3