wtorek, 28 maja 2013

Light Show & Brighton & Jul & nowości

dużo zdjęć, mało pisania.
dobry maj, dużo bywałam. poznałam inne części London. zakochałam się w Chalk Farm, nie rozumiem jak mogłam nie być wcześniej w Koko, Brixton to samo. ogarniam moją już prawie nową dzielnię - Mile End. w sumie to najbardziej cieszy mnie teraz. zmiana miejsca. Potrzebne to, bardzo.
Nowe parki też poznaję. To jest w ogóle niesamowite tu, że zewsząd tyle zieleni <3 Primrose hill - magia.
Ogólniki, skróty, dużo więcej nie będzie.

Końcem kwietnia w końcu wbiłam na Light Show Exhibition. Myślałam, że 2 h spoczi, pooglądam, pozachwycam i tyle. ale ale 2,5 i ciągle było mało, a tu kończyć trzeba. Zdjęcia są, nielegalne, bo niby nie wolno, a i tak każdy. Ja też, bo magia.



pół godziny z kawałkiem paczyłam jak zahipnotyzowana <3 mrugało, ciągle inaczej. / Leo Villareal’s - Cylinder II (2012)


zabawa mgłą / Anthony McCall - You and I, Horizontal (2005)


François Morellet, Lamentable (2006) & Cerith Wyn Evans, S=U=P=E=R=S=T=R=U=C=T=U=R=E (‘Trace me back to some loud, shallow, chill, underlying motive’s overspill...’) (2010)


Carlos Cruz-Diez - Chromosaturation (1965 – 2013)


relaks total


Conrad Hawcross - Slow Arc inside a Cube IV (2009)


nieskończoność <3 / Iván Navarro - Reality Show (Silver) (2010)


 Ann Veronica Janssens - Rose (2007)


miłość, najgorzej, bo trafiłam na końcu więc czas, ale i tak, magia <3 / Olafur Eliasson - Model for a timeless garden (2011)


jeśli będzie gdziekolwiek kiedykolwiek pójdę znów, byle na dzień cały. dawno nic nie zachwyciło tak, serio.


w drodze z nie mogłam nie zrobić pic Millenium Bridge, w końcu tak dawno nie byłam.
o tu




ten sam dzień, tylko popołudnie, i Chalk Farm, niżej.





będę tęsknić za, bo bywałam z racji pracy, w sumie najmilszej ever.



a że zwiedzać, to i odpocząć, więc początkowomajowe Bank Holiday w Brighton. dalej boleję nad straconą kurtałką, bo o ile w London wszystko spoczi to ciuszków po 6 zł nie ma, w ogóle secondhandy tu kuleją. Charity shopy sa nudne, a vintage, no cóż, czasem dobre, ale ceny, nawet jak mam to nie, z zasady.
mam nadzieję, że wszystko co złe spotka osobę od kurtałki, serio. a przynajmniej ciut.
bo smuteczek mega!


 morze. morze, prawie jak Hiszpania, haha


Z majowo-dobrych rzeczy to jeszcze wizyta Jul. Trochę chorowałem, porzuciłem, ale starałem jak mogłem. Byle jak najwięcej pokazać, pobyć. Zachłysnąć. Cieszenie jak dziecko, z odwiedzin, bo przecież tęsknim!


 Jul fotograf

z serii bycie sławnym. to takie miłe jak ktoś podchodzi, chce Ci zrobić zdj, potem nawet podeśle. a jeśli to dwie osoby - samoocena bardziej powyżej normy niż zazwyczaj, haha

 piękno na Camden <3

najlepsza reklama ever <3 / Soho


 miało być bardziej zdjęciowo i jest, ciężko mi pisać dużo, bo myśli poplątane. jeszcze tylko że Sylvie Guillem jest niesamowita, każdy jej ruch poezja, humor idealny, bajkowy taniec, choć prawie z ostatniego rzędu zaczarował. Field Day był cudowny również, bardzo dobra ostatnia sobota, nasłuchałam się, wybawiłam, zachłysnęłam szczęściem. Wild Nothing na żywo, wreszcie. maj podsumowując: koncertowy.
na koniec pazury, bo lubię je takie - weekendowe, bo w tygodniu wiadomo, sklep.


3d + matte


tyle tyle, nutki, zakochanie z soboty



 pierwszy raz na żywo, chłopiec oczarował

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz