tam.
wszędzie.
jakoś.
wakacje w London były jednymi z lepszych ever. no ok, najlepszymi jakie pamiętam.
bardzo lubiłam moje Mile End. tęsknię, do zieleni, spokoju, słońca. w sumie mieszkałam tam w najlepszym okresie roku. oh, lato, tyle dobrego.
Brighton znów. CocoRosie & odkryte Youth Lagoon. Swan Lake Reloaded. Jane Eyre by Shanghai Ballet (magia, tak delikatne, ulotne ruchy, niezapomniane). Labiryth Ear w końcu live & Danglo poznane przy okazji. Holi w Battersea Power Station. party w Barbican. Canterbury. wszytkie spacery. moje parki. London nocą. imprezowanie & widywanie. wystawy.
urodziny. bardzo dobre. podwójne do tego. i najniespodziewańszy tort ever (serio, nie zapomnę nigdy jak wiele radości mi sprawiła ta niespodzianka w pracy <3 )
chorowanie po. druga w życiu angina, dla mnie najgorzej, niemówienie nie jest moją naulubieńszą rzeczą.
a potem to już Islandia. 17 dni bez myślenia o czymkolwiek, no prawie, bo przecież nie wiadomo było co z Krk, mieszkaniem w, życiem. ale to za chwilę.
bardzo cieszyło mnie bycie z Jo, tęskniłem tak strasznie, serio. powyciągała mnie na wycieczki, są ładne focie. nie ma tylko z Blue Lagoon, którą ogarnęłyśmy 3 razy. najcudowniejsze spa ever.
potrzebowałam tych 17 dni, bardzo. myślenie, dużo myślenia. oderwanie. dystans. spokój.
tak, Islandia wycisza.
nie potrafiłabym tam mieszkać. w każdym bądź razie nie teraz.
pusto.
bezkońcowo.
tak przytłaczająco bezludnie.
za to widoki... tak, to dobre miejsce na pobycie, trochę.
to jeszcze w dniu przylotu. potem były gejzery, zepsuty samochód & cudny zachód słońca
spacery / Geysir
chłonięty każdy moment bezkońcowości
w drodze na Gullfoss / widać dwa końce!
za dnia na wodospadzie widać tęcze. dużo! / Gullfoss
Rejkjavik z wieży katedralnej. kocham te pełne kolorów domki! <3
stając tu, czułam się wolna jak nigdy. spogladając w dół widziałam nicość. ze stron trzech.
deszczowo. ale... tak, chciałam tam być jak najdłużej / Vik
setki kilometrów
lodowiec
kry
pierwsze w życiu widziane kry. nie mogłam się napatrzeć.
i żeby nie zapomnieć to kocham islandzki design & ich małe galerie. i sklepiki. i uliczki. nie widziałam niestety zorzy. nic, a nic. ale jak Jo przygarnie znów to jeszcze wrócę polować na kolorowe niebo!
tyle Islandii, reszta w serduchu.
powrót do Ldn był ciężki, bo a. nie wiedziałam co z Krk dalej b. byłam tak jakby bezdomna c. nie wiedziałam co z Krk po raz drugi.
dużo niepewności, czekania.
wynajęte mieszkanie, które już nie jest moje. tęskno do. no bo właśnie. miała być biżu, Krk, Mati & Paweł. a ja dalej Ldn. nie otworzyło się. po miesiącu mieszkania u Marty w salonie (plus: opera to chyba nie moja rzecz, Madame Butterfly nie zachwyciała. plus2: scrub i masaże w spa są mega super! plus3: Ólafur Arnalds po raz drugi na żywo jak najbardziej tak!) i ciągłej niewiedzy, przeniosłam się do Kam. i w końcu wieści: nie ma. więc Polsza na dni 10 i widywanie, załatwianie. partyparty, parapetówka i Halloween.
ludzie. cieszę się z każdego spotkania.
i jeszcze moja miłość w C. wyspacerowaliśmy się, wyskakaliśmy. masa pozytywnej energii. kocham S. mogłabym się tulić 24/7. zezdjęciowałam co by często spoglądać jako, że jakość widełek na skype nie zachwyca.
tak bardzo, bardzo tęsknię & kocham <3 !
nowe włosy, no bo Oskar. też pięknie. i dużo słońca. serio, połowa października, a jeszcze niby koniec lata. złota polska jesień.
z Ol <3 !
a potem powrót tu. i gorączkowe szukanie mieszkania.
tak, mam.
pokój jeszcze nie do końca ogarnięty. zadomawiam się. wschodni Ldn znów. najlepiej się tu czuję.
smutno mi, że nie Ariańska, że nie Krk. kocham Ldn, bardzo. ale tęsknię. do ludzi. tu ciągle mało. inaczej.
no i chciałabym studiować. już. nie za rok.
wybory nie zawsze zależne ode mnie.
zastanawiam się czy dobrze zrobiłam zostając tu, ale... skoro mój cel powrotu czyli stu się nie otworzyły.. tylko tęskno mi do czegoś co się nie wydarzyło. to chyba tak zawsze.
ale nic to, zapisałam się na krótki kurs biżu tu, potem chyba szkło. zobaczę. będę chłonąć dużo. tylko potrzebuję jeszcze kilku dni zamknięcia w sobie.
a tymczasem kończę i zostawiam nutki.
[i tak, w końcu widziałam Ultima Vez na żywo. zeszłośrodowo. 'booty looting'. dużo emocji. typowe dla Wima. 2 zaczarowane godziny. polecam każdemu. zawsze.]
Ólafur, bo był ze mną przez dużą część milczenia tu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz